• Proza

    Opowieść wigilijno

    I. To było tak, że świenta robiło sie już od Mikołoja. Wcześniej nie było co o tym myśleć, bo była Barbórka, a na Górnym Ślonsku sie wtedy wyrobiały takie rzecy, że w ramach tradycji Ponbócek dowoł powszechne łozgrzeszynie i to nie tela bergmonom w karczmach piwnych, ale głównie śwyntej Barbórce, bo ta tak zowżdy wywijała z młodymi karlusami, że jakby nie to ponbóckowe łozgrzeszynie, to by była patronkom szóstego przykozanio, a nie tych, co za mały geltag fedrowali pod ziemiom. Ale miała honor swój w niebiesiech, bo uparcie chciała te chodniki dokopać aże do piekła, co by upadłe dusze stamtond szolami do nieba przekludzić, a bergmonów nazywała czornymi aniołami. No,…