Komentarze,  Media,  Społeczeństwo

Chemoterapia honoru

Wszystko mnie irytuje wokół awantury o nowelizację ustawy o IPN: od postawy polityków izraelskich, po jak zwykle spóźnione reakcje polskiej opozycji.

Ale też nie mam złudzeń, że sekretarze z KC PiS, pozując na jedynych obrońców honoru, grają na idiotycznym antysemityzmie, a jeszcze bardziej na bierności wobec niego. Im więcej sprzeciwu na świecie, tym lepiej – pokaże się swoim niezłomność, ułańskość i przeważy ofiary.

Ale, jak to z tą ekipą, sprawa nie jest prosta. Bo najczęściej nie chodzi tu o realny, agresywny antysemityzm rasowy. Idzie o to, na czym grało się już przed wojną, potem grał na tym Gomułka w ’68 i część prawicy po ’89 roku – o polskie przyzwyczajenie zwalania na kogoś własnych nieszczęść, wad i problemów: winny jest żyd.

Nie jakiś realny, ale wyobrażony, którego dokleja się do przeciwnika, jak – nomen omen – łatę. Kto nie z nami – ten żyd. To nie znika nawet przy panice antyislamskiej. PiS gra językowych przyzwyczajeniach, na resentymentach, gra na cierpiętnictwie i potrzebie moralnego odwetu.

I niezależnie od skutków w polityce zagranicznej, zabarwia te językowe demony realnością. Zwłaszcza, że po przekroczeniu pewnego punktu, nie będzie odwrotu – żeby nie stracić urojonego honoru, będzie można już tylko kąsać. Po całości. Żadnych kompromisów, zwłaszcza ze swoim rozsądkiem.

Ktoś w zupełnie innym kontekście powiedział coś, co dobrze oddaje brak odruchu proporcji tej ekipy – działają tak, jak ktoś, kto decyduje się na chemoterapię, bo znudziło mu się przycinać włosy. Tyle, że po raz kolejny wszystkich nas się na oddział pakuje. Niezależnie jednak od wszystkiego, jeśli politycy nie stukną się w pustawe łby, o opamiętanie, rozsądek i skupienie na sprawie, nie na jej potencjale politycznym – pozostanie krzyczeć kamieniom. Bo na siebie – jak pokazuje historia – rzadko możemy liczyć.

Podaj dalej