Małe, czerwone światełko monofonicznego radioodbiornika Lena w ciemnym, wieczornym pokoju. Soboty, potem piątki. Zanim odzywał się ten głos, gdzieś z kosmosu staczały się klawisze pianina. Sporo później – i pamiętam ten moment – zaskoczony dowiedziałem się, że to wycięty początek “I don’t like Mondays” Boomtown Rats. Do końca świata również instrumentalna wersja “The look of love” ABC kompletnie nie będzie dla mnie czyimś utworem, tylko sygnałem Listy Przebojów Programu Trzeciego.
Nie wiem, co dziś z tym zrobić. Bo lista to Marek Niedźwiecki w Programie Trzecim. Wyjąć jedną część i nie za bardzo wiem, czego słucham. Póki wiedziałem, że z Myśliwieckiej słyszę przynajmniej Niedźwiedzia i Manna, miałem do czynienia do Programem Trzecim, choć pociętym, jawnie i celowo niszczonym przez barbarzyńców. To niszczenie radia jest zresztą jak lupa działań władzy i jej wyborców, którzy poświęcą wszystko, byle zapewnić sobie święty spokój i poczucie triumfu nad wszystkim, co ich nie wspiera. Z wrogami władza zawsze radzi sobie lepiej niż z tymi, którzy nie chcą dać się ustawić po prostu jako ktoś przeciw. Wiadomo, wróg to wróg. Wróg jest uzbrojony i można uzasadnić nawet najbardziej okropne metody z nim walki. Ale najgorsi z punktu widzenia władzy i jej przyklaskujących są ci, którzy wyślizgują się prostackim wizjom świata opartego na walce. Wroga można pobić. Niezależnych trzeba wyrwać razem z korzeniami, wyjmować z wartościami, które budowali. Słabego barbarzyńca skopie, bo słaby i się nie odwinie.
A niezależni są bezbronni i ciężko jest usprawiedliwić walenie prosto w nich . Dlatego – skoro niewygodne jest ich publiczne sekowanie – trzeba zdemolować ich przestrzeń.
I niestety czuję też gorzkie zakłopotanie, widząc moich znajomych dokładających ręce do tych świństw. Znałem ich jako początkujących dziennikarzy, redaktorki, radiowców, ciekawych humanistów – niestety czegoś zabrakło. Bo ześwinić można się czasami niechcący, głupstwa robimy chyba wszyscy. Ale jeśli ktoś z seminariów o wartościach i dialogu dołącza, by pudrować barbarzyńców, to jednak osobiście robi się słabo. Również ich rękoma i głosami zamęczono Program Trzeci.
Została nazwa, która w tej odsłonie niczego i nic nie znaczy.
To, co było tym radiem – zachowali w sobie uchodźcy ze zrujnowanej przestrzeni głosów, wyobraźni i muzyki. Program Trzeci kiedyś się odbuduje. Ale dziś, kiedy słucham Listy Przebojów, nie wiem już, czego słucham. Na pewno nie jest to Lista Przebojów Programu Trzeciego, tylko Lista Pana Marka, której mógłbym słuchać gdziekolwiek by ją Niedźwiedź grał. Odejście Wojciecha Manna, przeciągane jak tylko się dało, zamyka – póki co – historię Myśliwieckiej 3/5/7. Został Pan Marek, być może zostanie kilka jeszcze głosów. Ale to już za mało. Mogę ich słuchać z innych miejsc, niestety już nie mam ich czym łączyć.
Kiedyś pewnie powrócą pod jeden adres. Ale Program Trzeci, przemianowany później na Trójkę, to nie poczekalnia na lepsze czasy ani coraz bardziej przygnębiająca kontekstem Lista Przebojów z jednym z najważniejszych głosów mojej wyobraźni. Marek Niedźwiecki zawsze jest Markiem Niedźwieckim, gdzie by nie był. Ale Trójka nie jest Programem Trzecim tylko dlatego, że nadaje z tego samego miejsca.
Odejście Wojciecha Manna od trójkowego mikrofonu nie zamyka, ale mówi o końcu tej części historii. Bo to nie odejścia z Programu Trzeciego niszczyły radio. One są świadectwem czasu barbarzyństwa.
Nie odtrąbiam dramatycznie końca. Program Trzeci kiedyś powróci. Dzisiejsi chuligani będą wtedy opowiadać, jak przeprowadzili radio przez ciężkie czasy. Już teraz robi mi się źle na tę myśl. Ale to kiedyś. Dziś po prostu już mnie nie obchodzą losy sprzętów i zatrudnień przy Myśliwieckiej. Obchodzi mnie Program Trzeci, którego nie udało się ani zohydzić, ani ośmieszyć, ani podzielić dramatycznie. Obchodzą mnie głosy wyobraźni, która otwierała na to, co najbardziej prozaicznie kojarzyło się z prostymi, włączającymi wolnościami.
Dziś jednak zamiast Listy Przebojów Programu Trzeciego słucham już po prostu Listy Pana Marka. Nie wiem, czy ostatniej, pewnie nie – choć niepewnie czekam, co dziś Niedźwiedź powie na koniec wydania. Jest muzyka, jest głos, nadal z głośnika coś słychać. Ale to już tylko głośnik, nie radio. Choćby nawet Lista trwała cały weekend.
Do usłyszenia, radio.
Oby niebawem.