Kultura,  Ludzie,  Polecane,  Recenzje,  Szperacz

Szperacz. Śliwka w kompot

Nie siedzę w blogosferze, nie przesiaduję tygodniami po kawiarniach, a książki czytam, zamiast je hurtowo upychać na instagramie. Stanowczo za rzadko chodzę do teatru (bo drogi), w filharmonii usypiam tym szybciej, im lepszy koncert (i żałuję tego, ale nic nie poradzę, tak mam). Ale czasami jednak poza snem i portfelem wpadnę na ciekawe rzeczy. A kiedy na nie wpadam, nie dają mi spokoju i wracam do nich – nie zawsze z oczywistych powodów. Zazwyczaj z zupełnie innych półek. Dziś coś pięknistego.

Wpadłem. Nie do końca wiem jak. Często mnie fascynują sprawy, w których nie potrafiłbym uczestniczyć, ale rzadko zainteresowanie nimi przeradza się w stałą skłonność do uprzyjemniania sobie nimi życia. Bliżej mi do przybrudzonych grafik, niż kolorowych obrazów, tym bardziej ciągle wraca przyjemne zdziwienie niesłabnącą słabością. Nie pamiętam już, gdzie złapały mnie te linie i plamy, ale pociągnęły do poszukiwań kolejnych grafik, obrazów i projektów. Ale to z pewnością mój wizualny numer jeden tego roku.

Nie wiem, co mnie bardziej ciągnie do tych grafik: kolory, plastyczność kształtów czy realizm przesiany przez piękną wyobraźnię. Kiedy robił tak Singer, nazwano to realizmem magicznym. Nie wiem, jak można określić grafiki Dominiki Cierplikowskiej, ale jeśli wyobraźnia jest dzieckiem naszej potrzeby świata poza zwykłą realnością, w którym czujemy się jednak swojsko, w którym bez wysiłku odnajdujemy się jak podczas słuchania opowieści przed nocą – to z pewnością w tych pracach tkwi ziarno magiczności. Takie wrażenie mam od pierwszego kontaktu z tymi niejednorodnymi obrazami.

Od tego czasu zerkam, gdzie mogę, na prace tej polskiej graficzki, która od czasu do czasu podkreślą swoją sympatię do Danii. Ma za sobą wystawy, zrealizowane projekty grafiki użytkowej, ilustracji książkowych, a na instagramiefacebooku i blogu dzieli się tym, co na bieżąco powstaje na jej stole. To grafiki. które pod powierzchnią kolorów niosą ze sobą sporo emocji i potrafią przyciągać beztroską, zainspirować do myślenia czy po prostu nacieszyć oko kreskami, kolorami i pomysłami. A kto zaprzyjaźni się z tymi pracami, wcześniej czy później natknie się na Nochale. Te drzwi zostawiam już Wam do otwarcia. Mam nadzieję, że kiedyś będę mógł jeszcze bliżej przedstawić to miejsce.

PS. A czasami warto wpatrywać się w tło obrazków w telewizji, bo tam ciekawsze rzeczy niż to, co na pierwszym planie. Kto zechce wiedzieć o czym tu plączę – niech prędko zagląda na niedawne śliwkowe wpisy fejsbukowe.

Podaj dalej