Przeprowadziła mnie przez całą podstawówkę oraz wszystkie zakamarki książek szkolnej biblioteki. Nasza klasa nie miała szczęścia do wychowawczyń po Myszorce (o niej będzie w części drugiej), więc do końca podstawówki przeprowadziła mnie tak naprawdę Róża. Z całą pewnością rozmawiałem z nią o tym, dlaczego została bibliotekarką, ale nie pamiętam odpowiedzi ani na to, ani na wiele innych pytań. Ale pamiętam coś, co stało się dla mnie ważne: warto pytać i nie bać się rozmawiać. Myślę, że między innymi nauczyła mnie cierpliwości w rozmowach i chyba dzięki niej kompletnie nie odczuwałem niepewności przed rozmową i poznawaniem starszych, mądrzejszych i ciekawszych ode mnie. Polubiłem to tak, jak polubiłem przesiadywanie w bibliotece, która…
-
-
Radioblog z filmowym grymaszeniem
Radioblog o filmie? No, tylko trochę, bo na filmach to ja się znam tylko dla siebie. Ale to akurat obraz o szczególnych artystach, więc podrzucam. Przepraszam za jakość dźwięku, ale jakiś chochlik chyba wlazł w kable. No, tym razem nieco trzeszczy. Poza tym kartka z kalendarza obowiązkowa dla wszystkich, którzy nie znają jednego z najważniejszych śląskich muzyków. Zapraszam! Listen to Radioblog 30.01.2019 byDawidZmudaPL on hearthis.at Mini-playlista: Túlio Borges – AltarFreeky Cleen – That Woman oraz fragment piosenki Jana „Kyksa” Skrzeka – Sztajger *muzyka na licencjach creative commons
-
Taśmy Kaczyńskiego, czyli Rodzina Na Swoim [komentarz]
„Gazeta Wyborcza”opublikowała dziś nagrania rozmów prezesa PiS o inwestycjach, których sposób realizacji – zdaniem samego Jarosława Kaczyńskiego – jest politycznie „nie do obrony”. Od wczoraj redakcja Gazety podgrzewała atmosferę, co zresztą zrozumiałe, ale co z tego na dziś wyszło? 1. Dla przeciwników PiS to #SrebrnaGate, a dla zwolenników to po prostu sprawny J. Kaczyński w osobliwej wersji programu #RodzinaNaSwoim. Nooo, bo przecież to dosłownie i w przenośni rodzinna sprawa. A potem każdy i tak będzie obstawiać tylko przy własnym zdaniu, przez co znowu spłyci się sprawę tak, że nie będzie widać mułu, w którym siedzimy. 2. Partie oczywiście dalej nie widzą końca własnego nosa i obrzucają się tradycyjnie niczym opakowanym w brzydkie…
-
Radioblog z Babcią Stefą (zajawka)
Z babciami zawsze miałem i mam dobrze. O Babci Jance kiedy indziej, jakoś Ją przywołam zza tęczy. Dziś – Babcia Stefa (co po naszymu brzmi Sztefa). To Babcia od parzonej kawy ze śmietanką: „Pódź sam, na! Weź se łyczka!”, woła na mnie odkąd umiem chodzić. To ta od kołoczy, kołoczyków i opowieściach o śląskiej części moich korzeni. To ta od ajlaufu i ajlaufiu (ajlauf to po naszymu kluski lane, ale w naszym języku to też śląsko-angielskie aj lauf ju – co już chyba każdy sobie może sobie przetłumaczyć i co potwierdza tezę, że najbliżej do serca przez żołądek). Z Babcią Stefą, kiedy byłem mały, pukaliśmy sobie „puk, puk, puk!” w…
-
Cześć, ludzie środka
Czy Wy też czujecie coraz mniej powietrza, jakby wokół napierały ściany jedynie słusznych poglądów z lewa i prawa? Co robicie, kiedy – chcąc zachować rozsądek i kontakt z rzeczywistością – nie poddajecie się nadmiernym uproszczeniom, nie jesteście w całości za lub przeciw, więc jesteście przez strony sporu traktowani jak wrogowie? Czy nie czujecie się niemal upośledzeni społecznie, kiedy wciąż utrzymujecie umiejętność dostrzegania i doceniania subtelności w rzeczach, sprawach i sporach? Jak wytrzymujecie w otoczeniu, które za wszelką cenę chce mieć rację, kiedy Wam chodzi o wzajemne zrozumienie, które zawsze jakoś jest sytuacją win-win? Ile razy wpinali Wam plakietki partyjne, religijne, antyreligijne i inne? Skąd bierzecie cierpliwość, kiedy poprawność polityczna z…
-
Mam powód
Otóż i ja dorzucę swoje trzy grosze do tego, czym jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Nie mam osobistego powodu, żeby o niej pisać, bo nigdy nie musiałem korzystać z pomocy sprzętu zakupionego przez WOŚP. I mam osobisty powód – ale o tym na końcu. Scena orkiestry Daj człowiekowi gumkę i kijek, to zrobi sobie najprostszą niby-gitarę i będzie brzdękał. Nawet bez tego wystuka czymkolwiek rytm. Jeśli tylko lubi cokolwiek tworzyć. I zwłaszcza, jeśli ktoś go zachęci. Z tym, że muzycy zazwyczaj są dość niezależni i krnąbni – sami wybierają z kim grać, w jakiej tonacji i po ile się składają na to, żeby zafundować innym echo muzyki, kiedy będzie potrzebna…
-
O tym, jak stoczyłem się między kamienie
Nie jestem koncertowe zwierzę, raczej dinozaur człapiący tam, gdzie jest gwarantowane dobre żarcie na miejscu, a nie ryzykowanie, że ktoś nagle podrzuci jakieś ciągnący się w nieskończoność rozgotowany makaron czy innego Korteza (jak wiadomo, jedno i drugie jest dobre tylko przez chwilę, potem człowiek szuka żyletek, brzytw lub nawet stępionych brzeszczotów, byle się odciąć). W każdym razie, kiedy już nadarzy się jakaś okazja i ktoś mnie ciągnie przez miasto jak leniwca, żebym posłuchał (“bo to dobre”!), zazwyczaj staję sobie gdzieś, gdzie dobrze słychać i potupuję stopą, o ile jest do czego. I rzadko. Tak, wiem – nie powinno się mnie wypuszczać do ludzi z takim nastawieniem. Ale ten jeden raz…
-
Radioblog z akcentem weterynaryjnym :)
Listen to Krótki Przerywnik Radiowy 2018-12-07 byDawidZmudaPL on hearthis.at Dzień dobry!Dziś, po długiej przerwie, polecam bloga vetpj.com oraz lekko rozbujaną piosenkę Setha Powersa 🙂 Zapraszam do siebie na: facebook.com/magazynzdani instagram.com/dawidzmuda
-
Uśmiech smutnego faceta
Miał pięć lat i dostał swoją pierwszą, nieco jakby drewnianą perkusję, przenoszoną z salonu niewielkiego mieszkania do innych pokojów. Od tego czasu grał ze wszystkimi: najpierw do muzyki z płyt, radia i telewizji, dopiero potem z ludźmi. Trochę to trwało, ale od tamtego czasu mikrozestaw perkusyjny nieco mu się rozrósł: najpierw przestał się mieścić w niewielkiej walizce, z której przeszedł do kilku sporych pudeł, by w końcu mieścić się dopiero w samolotach i ciężarówkach, przewożących po całym świecie osiem sporych bębnów, pięć talerzy i hi-hat i resztę sprzętu. Te bębny przyniosły mu sławę, kiedy trzymał rytm i doprowadziły niemal do ruiny, kiedy wyszedł na chwilę z własnego rytmu. Wychował się nie…
-
Tęskniłem za Lettermanem
Tęskniłem za Lettermanem. I właśnie wrócił na Netflixie z nowym show My Next Guest Needs No Introduction. Dla mnie osobiście mistrz genialnych rozmów, wywiadów i spotkań ubranych w formułę talk show. Właściwie oprócz niego jestem w stanie z niemal taką samą satysfakcją oglądać Larry’ego Kinga, zwłaszcza jego Larry King Now. A gdyby swój program postanowił na emeryturze wznowić Michael Parkinson – siedziałbym przed BBC lub zapewne raczej jakąś platformą online z kartką na moich plecach: “przeszkodź mi, a zatłukę”. Ale jednak co Letterman, to Letterman. W obu wersjach: gołej i z brodą. Świetnie wyprodukowane i bardzo prosto realizowane, niemal godzinne show z publicznością, rozmowa na żywo przerywana materiałami filmowymi – czego chcieć więcej?…